Morsy
Kochani. Bawolica dzisiaj była świadkiem niezwykłych zachowań innych kopytnych. Pobiegła rano swoją ścieżką. Pięknie słoneczko świeciło, mróz trzymał kałuże. Aż się chciało, choć i tak się nie chciało;) Przy ranczo szeryfa już słychać było, że wiatr wieje mocno od morza bo szum fal było słychać. Na molo więcej ludków i wszyscy praktycznie w jednym kierunku "paczali" bo stadko kopytnych 5 stycznia gdy mróz ściął kałuże ochoczo się rozebrało i do wody wlazło. A że fale były jak w oceanie to dodatkową trudność morsom to falowanie sprawiało. Bawolica dobiegła do końca mola i zdążyła fotkę z daleka strzelić. Myśl taka , że to musi pewnie frajdę dużą przynosić, ale bawolice afrykańskie są i chyba nigdy nie spróbuję. Co innego gdy nad jeziorem sauna czeka na brzegu, to wtedy może.....
Dodaj komentarz