Bawolica w weekend wycieczki rowerowe uprawiałaJ Nadmuchała w oponki powietrza tyle, że bała się ,że pękną pod ciężarem i na każdej grudce po której jechała lekki wdech z przytrzymaniem powietrza w płucach wykonywała. Wydawało się ,że pomagaJ Trasa jak najbardziej trójmiejska- Park Regana, Jelitkowo, Sopot i koniec Sopotu… Pierwszego dnia dojechałam do Jaru Swelinii i jak zobaczyłam te schody niebotyczne to się kopytem przeżegnałam. Przecież w życiu nie dam rady tam wprowadzić roweru ! Ci wszyscy co mnie wymijają i ku schodom podążają to jacyś sportowcy , wyścigowcy , na pewno nie zwykłe bawoły i bawolice tylko stada z maratonu jakiegoś. To co ,że dzieci też dają radę! Bawolica udawała ,że turystką jest i zdjęcia zaczęła robić i nawet film też. Trzyma w ręku jednym rower, a w drugiej dłoni telefon i kręci film uradowana…. oczywiście zabrakło trzeciej ręki , żeby przy obrocie 360 stopni rower utrzymać i co? I się przewrócił z hukiem- co ten huk słychać na filmie. Bawolica rower podniosła i z powrotem do domku pojechała. Jednak w nocy męczyło co tam dalej jest? Czy w tej Gdyni to też ścieżka taka jak do tej pory. Zawzięła się bawolica i w niedzielę ruszyła znów w trasę. Gdy dojechałam do Jaru już udawała ,że wysportowana bawolica z Tour de Pomorze zjechała przypadkiem w tę okolicę. Rower w szynę wstawiła i za zgrabnym tyłeczkiem poprzednika zasuwa. I to w jakim tempie!!! W takim jak poprzednik!!! Dała radę, ale na górze potwierdziła, że bawolica z gatunku bawolica sapiens jest, bowiem sapanie echem pomiędzy drzewami się rozległo i huczało prze chwil paręJ