Bieganie świąteczne
No i został jeszcze jeden dzień świątecznej laby jedzeniowej. Pyszne kaczuszki, dziczyzna, szyneczki, sałatki i pierożki wszystko popijane barszczem z wigilii. Makowce, serniki, pierniki i sękacze. Czekoladki prezentowe. Oh i ach i spodnie pękają w szwach, dlatego w święta noszę sukienki! Bawolica kochani wczoraj z bratem rodzonym kopyta obuła w sportowe podkowy i ruszyła do biegu ( niektórzy słusznie zauważają do truchtu) nad morze. Cel osiągnięty z jednym 100metrowym spacerem bo łydka odmówiła posłuszeństwa, 5 km 800 m - to wynik biegu w te i nazad. Jak dla mnie to super wyczyn. Złota gwiazda szeryfa ląduje na moim ramieniu :) Dzisiaj bawolica obudziła się i czuje ....czuje wszystkie mięśnie w nogach. Myślałam, że jest ich mniej i jeszcze mięśnie brzucha bolą, a czemu? Może od świątecznych śmiechów, może od wciągania brzucha jak się mijało kogoś na trasie...bo biegaczy kilku spotkaliśmy i spacerowiczów pieskowych. Brat bawolicy zauważył, że każdy ma swój jedyny i niepowtarzalny ruch przy bieganiu: jedni machają bardziej jedną ręką, drudzy szeroko ręce trzymają i kręcą młynki itd. bawolica za to ma na twarzy powagę ( modli się o czerwone światło na przejściu dla odpoczynku)